niedziela, 30 czerwca 2013

Mazda 3.

Mazda zaprezentowała nową generację swojego kompaktowego modelu. Nowa „trójka” wykorzystuje język stylistyczny Kodo i najnowsze technologie znane z modeli 6 i CX-5. Sukces jakim Mazda chwali się w ostatnim czasie może oznaczać, że również nowa Mazda3 mocno namiesza na europejskim rynku. Mazda CX-5 2,0 AT AWD SkyPassion: w stronę Niemiec Po przeciekach związanych z wyglądem nowej Mazdy3 jej stylistyka nie jest niespodzianką. Kompaktowy model przypomina większą „szóstkę” i SUV-a CX-5. Charakterystyczny grill, oble linie i mocne przetłoczenia pozwalają japońskiemu autu na wyróżnienie się z tłumu. Nowa Mazda3 nie jest samochodem nudnym, ale też harmoniczne linie oznaczają, że powinien się podobać prawie każdemu. Podobnie sytuacja wygląda we wnętrzu. Z jednej strony nie brakuje tu płynnych linii i przetłoczeń, ale z drugiej, jest bardziej klasycznie niż ekstrawagancko. Przed oczami kierowcy znajduje się umieszczony centralnie obrotomierz z cyfrowym prędkościomierzem - rozwiązanie znane z samochodów sportowych. Również konsola środkowa wygląda na przejrzystą i ergonomicznie zaprojektowaną. Tutaj Mazda wyraźnie czerpie z rozwiązań niemieckich producentów. Nowa generacja japońskiego kompaktu ma 1795 mm szerokości (o 40 mm więcej niż stary model), jest o 20 mm niższa i mierzy 1450 mm wysokości, natomiast długość jest prawie taka sama i liczy 4465 mm. Co ważniejsze, wzrósł rozstaw osi z 2640 mm do 2700 mm. Ta różnica ma być odczuwalna we wnętrzu, gdzie pasażerowie będą mieli więcej miejsca. Minimalnie powiększono również bagażnik, który pomieści teraz 350 l. Niestety nadal nie jest to dużo. Nowa Mazda3 będzie dostępna z trzema silnikami benzynowymi i jednym dieslem. Wszystkie będą korzystać z technologii Skyactiv. Podstawowa jednostka benzynowa o pojemności 1,5 l dostarcza 100 KM i 150 Nm. Silnik 2-litrowy dostępny będzie w dwóch wariantach mocy. Podstawowa wersja oferuje 120 KM i 210 Nm, natomiast mocniejsza, wyposażona w system odzyskiwania energii podczas hamowania i-ELOOP, to już 165 KM i również 210 Nm. Ofertę uzupełnia silnik Diesla o pojemności 2,2 l, mocy 150 KM i maksymalnym momencie obrotowym 380 Nm. Wszystkie jednostki napędowe dostępne będą z 6-biegową przekładnią manualną, natomiast silnik wysokoprężny i słabszy 2-litrowy benzyniak również mogą współpracować z automatem o takiej samej liczbie biegów. Dostępna w 9 kolorach nowa Mazda3 trafi do sprzedaży w Europie jesienią 2013 roku. Patrząc na popularność modeli 6 i CX-5, nowy japoński kompakt ma szansę stać się mocnym konkurentem takich bestsellerów jak Volkswagen Golf i Ford Focus.

Audi RS5 V8 Cabriolet.

Audi A5 osiągnęło ogromny sukces na całym świecie. Po dwudrzwiowej wersji, producent wprowadził do oferty nadwozie Sportback i kabriolet. W pierwszych miesiącach oferty, najmocniejszą wersją w katalogu była odmiana oznaczona symbolem S5 wspomagana kompresorem. 6-cylindrowy nie wystarczał jednak najbardziej wymagającym klientom, dla których przygotowano specyfikację RS5. W tym roku zadebiutowała ona w A5 z otwieranym dachem wykonanym z materiału. 450 koni mechanicznych przekazywane na cztery koła to propozycja dla żądnych wrażeń i nienagannego stylu kierowców. O ile odróżnienie "cywilnej" A5 od S5 nie należy do najprostszych zadań, o tyle od RS5 już tak. Nadwozie niemieckiego kabrioletu przygotowano z dbałością o najdrobniejsze detale. W klasie premium trudno o fajerwerki stylizacyjne, ale szereg elementów dodających autu dynamicznego wyrazu jest obowiązkowy. Prezentowane Audi otrzymało zestaw ospojlerowania z rasowym dyfuzorem skrywającym dwie owalne końcówki układu wydechowego, 20-calowe obręcz ze stopów lekkich z niskoprofilowymi oponami, srebrne lusterka i dyskretny napis na klapie bagażnika i grillu przypominającym plaster miodu. Ponadto, w przednich kloszach zadomowiły się LED-owe światła do jazdy dziennej i inteligentne biksenonowe reflektory. Co bardzo istotne podczas jazdy po nadomorskim bulwarze, dach można składać i otwierać, a czynność ta zajmuje odpowiednio 17 i 15 sekund. W razie nagłego ataku letniego deszczu, nie trzeba się zatrzymywać na poboczu. Środek RS5 to najwyższa jakość wykonania i wręcz szwajcarski pietyzm. Wyczynową wersję naznaczono kilkoma wyróżnikami w postaci oznaczenia modelu na spłaszczonej u dołu i świetnie leżącej w dłoniach kierownicy, lewarku zmiany biegów oraz obrotomierzu, aluminiowej podstopnicy i dwóch pedałów, a także dostępnych na życzenie głęboko wyprofilowanych foteli z rewelacyjnym trzymaniem bocznym, typowym dla samochodów przygotowywanych z myślą o torowej eksploatacji. Jeśli potrzebujemy nieco więcej komfortu, warto zastanowić się nad seryjnymi siedziskami lub typowo komfortowych fotelach widniejących na liście opcji. Czteroosobowe Audi w praktyce okazuje się być pojazdem wygodnym dla dwóch osób. Dostęp do kanapy nie należy do najłatwiejszych, a ilość miejsca przed kolanami i nad głowami przy zamkniętym dachu nie zachęca do długich podróży. Poza tym, chcąc szybko pokonać trasę w słoneczny dzień z wiatrem we włosach, należy założyć windshot uniemożliwiający podróżowanie z kompletem pasażerów na pokładzie. Jego niepodważalną zaletą jest znaczna reedukacja powietrza wpadającego do kabiny. W przypadku, gdy materiałowe poszycie znajduje się nad naszymi głowami, pojemność bagażnika wynosi przyzwoite 320 litrów. Gdy tylko uruchomimy automatyczny mechanizm za pomocą przytrzymania przycisku zlokalizowanego między fotelami, jego litraż zmniejszy się o 60 jednostek, oferując wciąż miejsce na jedną walizkę lub codzienne zakupy. Z myślą o wymagających klientach segmentu premium, producent nie zapomniał o niekończącej się liście wyposażenia. Do bazowej ceny z powodzeniem możemy dodać 100-150 tysięcy złotych na zestaw dodatków podnoszących wygodę codziennej eksploatacji. Do najciekawszych należy system nagłośnienia Bang&Olufsen, multimedialny zestaw z ciekłokrystalicznym ekranem i adaptacyjne zawieszenie z czterema trybami pracy do wyboru. Pod maską prezentowanego kabrioletu kryje się dobry znajomy obecny w modelach RS4 i RS5 coupe. To wolnossąca jednostka o pojemności 4,2 litra. 8-cylindrowy silnik generuje 450 koni mechanicznych przy 8250 obr./min i 430 Nm w przedziale 4-6 tys. obr./min. Napęd na obie przekazywany jest za sprawą 7-stopniowej przekładni automatycznej S-Tronic wyposażonej w dwa sprzęgła. Mimo słusznej masy własnej, Audi osiąga pierwsze 100 km/h w 4,9 sekundy i rozpędza się do 250 km/h (wartość ograniczona elektronicznie). Po uiszczeniu odpowiedniej opłaty w salonie, możemy zwiększyć maksymalną prędkość do 280 km/h. W standardzie otrzymujemy zawieszenie obniżone o 20 milimetrów, a na liście opcji znajdziemy sportowy mechanizm różnicowy tylnej osi. Świetne wyważenie pojazdu sprawia, że wykorzystanie potencjału jednostki napędowej należeć będzie do największych przyjemności, której wtóruje piękny, basowy pomruk dobywający się z czeluści układu wydechowego. Benzynowy motor ochoczo reaguje na operowanie pedałem akceleratora już od najniższych szybkości obrotowych. Po ustawieniu komputera w tryb Dynamic, doznania akustyczne skutecznie informują wszem i wobec, że mamy do czynienia z rasowym sportowcem. Bardzo precyzyjny układ kierowniczy pozwala z dużą prędkością pokonywać ciasne zakręty, natomiast układ jezdny umożliwia wprowadzenie auta w kontrolowany poślizg. Warto jednak szukać równych nawierzchni, gdzie RS5 czuje się najlepiej. Podziurawiony asfalt ogranicza komfort resorowania i wywołuje wyraźną nerwowość sztywnej konstrukcji. Poza tym, na uszkodzoną oponę możemy czekać nawet kilka tygodni, bo niewiele magazynów w Polsce oferuje od ręki ogumienie w rozmiarze 275/30 R20. Jeżdżąc umiarkowanym tempem, niemiecki kabriolet odwdzięczy się zużyciem paliwa na poziomie 13 litrów w cyklu mieszanym. Wystarczy mocniej dociskać prawą nogę do podłogi, aby wzrosło ono nawet do 20 litrów. Dynamiczne sprinty spod świateł zaowocują zużyciem na poziomie 30-35 jednostek, ale kto by się tym przejmował? Za bazową odmianę RS5 z otwieranym dachem zapłacimy 434 970 złotych. Bez dwóch zdań, należy zaopatrzyć nasz wymarzony egzemplarz w niezwykle skuteczne, ceramiczne tarcze hamulcowe i adaptacyjne zawieszenie. Dalsza konfiguracja zależna już będzie od naszych indywidualnych preferencji, ale powyższa kwota z łatwością przekroczy 530 tysięcy, jeśli tylko zdecydujemy się na kilka elektronicznych gadżetów. Szukając nietuzinkowego samochodu o fantastycznej linii nadwozia, materiałowym poszyciem składanym i rozkładanym przy użyciu pilota i świetnymi właściwościami jezdnymi, prezentowane Audi okaże się strzałem w dziesiątkę. AUDI RS5 V8 CABRIOLET - DANE TECHNICZNE Typ silnikaV8, benzynowy Pojemność silnika cm34 163 Moc KM / przy obr./min450 / 8 250 Maksymalny moment obrotowy Nm / przy obr./min.430 / 4 000 – 6 000 Skrzynia biegówautomatyczna, 7 - stopniowa Prędkość maksymalna km/h250 Przyspieszenie (0-100 km/h) s4,9 Zużycie paliwa: Dane producenta (miasto/trasa/średnie)14,6 / 8,5 /10,7 Dane z testu (miasto/trasa/średnie)20,8 / 12,4 / 15,9 Pojemność bagażnika min./max. / l260 / 320 Wymiary (dł./szer./wys.) mm4 649 / 1 860 / 1 380 Cena wersji podstawowej w zł434 970 Cena testowanego modelu w zł560 500 Plusyświetne właściwości jezdne, bardzo wysoka jakość materiałów wykończeniowych, możliwość składania i rozkładania dachu podczas jazdy, dźwięk silnika V8 Minusyprzeciętna ilość miejsca na nogi i nad głową z tyłu, ograniczona funkcjonalność

niedziela, 16 czerwca 2013

7 sposobów na trądzik.

Zadajesz sobie pytanie: „Dlaczego, przecież okres dojrzewania dawno już za mną; o co tu chodzi?” Jak sobie poradzić z tym trądzikiem? No cóż, w obecnej czasach powodów tego, że masz trądzik, może być wiele. Zanieczyszczone środowisko, kiepska jakość jedzenia i wody, stres, niewyspanie, niewłaściwa dieta itd. To wszystko ma na ciebie olbrzymi wpływ. Ale bez obaw. Jesteś w stanie poradzić sobie z trądzikiem. Jak? Po pierwsze, wspomóż wątrobę, pomóż jej się oczyścić. Spożywaj zioła ostropestu, kozieradki, babki płesznik. Dobrze, gdy zmieszasz je i  zmielisz przed spożyciem (masz wtedy pewność, że ziarna nie są zjełczałe). Zioła popijaj wodą. Pij 2 litry dobrej jakościowo wody. Woda transportuje składniki odżywcze w Twoim ciele, nawilża Twoją skórę od środka; pomaga oczyścić Twoje ciało z toksyn. Dobrze, gdy wodę wypijasz ze szklanki. Picie prosto  z butelki nie jest wskazane. Powoduje rozwój niepotrzebnych bakterii. Spożywaj migdały. Migdały wspomagają leczenie problemów skórnych. Spożywaj 5-10  sztuk dziennie. Są doskonałym źródłem białka i wapnia. Zawierają witaminę E - zwaną witaminą młodości, która wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych i chroni przed niekorzystnym wpływem wolnych rodników. Ogranicz smażone potrawy. Smażone obciąża wątrobę. A jeśli już pozwolisz sobie na coś smażonego, dołącz do dania surówkę z rzodkwi –  zetrzyj ją na tarce, posól i ugnieć. Rzodkiew to naturalny Raphacholin. Odżywiaj twarz maseczką z siemienia lnianego i płatków owsianych. Siemię lniane, płatki zmiksuj i zalej odrobiną ciepłej wody. Zmieszaj. Ma powstać papka, którą nakładasz na twarz i dekolt, delikatnie masuj okrężnymi ruchami. Następnie spłucz ciepłą wodą. Maseczka ma działanie oczyszczające i uelastyczniające skórę. Na świeżego pryszcza stosuj olejek herbaciany; oczywiście naturalny. Nanoś go bezpośrednio na miejsce zmienione. Olejek herbaciany działa bakteriobójczo, grzybobójczo i wirusobójczo. To najsilniejszy naturalny antyseptyk. Pozbądź się pryszczy przed snem. Smaruj je pastą zrobioną z sody oczyszczonej i wody utlenionej. Rano twarz  przemyj wodą przegotowaną. Dobrze, gdy zastosujesz do wycierania buzi jednorazowe ręczniki papierowe. Sposobów na trądzik jest wiele. Od ciebie zależy, czy chcesz pójść na skróty i leczyć tylko objawy – trądzik, czy jednak chcesz pójść dalej i zadbasz o cały swój organizm. Siła tkwi w całości. Nie da się podzielić twojego organizmu na cząstki. Wszystko współgra razem.

Skoda Octavia III 1.6 TDI.

Idealny samochód dla rodziny i floty powinien być praktyczny, przestronny, wygodny, oszczędny i tani. Choć oczywiście idealny pojazd nie istnieje, to niektórym udaje się spełnić powyższe wymogi w stopniu większym, niż innym. Jednym z nich jest Skoda Octavia z silnikiem Diesla o pojemności 1.6 litra. Postanowiliśmy ją sprawdzić, przemierzając całą Polskę. Kia cee'd SW II: europejskie auto z Azji Skoda Octavia III Combi: czeski przebój z wielkim bagażnikiem Octavia od lat jest jedną z motoryzacyjnych miłości Polaków. Dzięki zaprezentowaniu trzeciej odsłony tego modelu, w maju 2013 roku, po krótkiej przerwie, "nadmuchany" kompakt czeskiej marki ponownie znalazł się na szczycie sprzedaży nowych samochodów. Na dzieło naszych południowych sąsiadów, wspartych rozwiązaniami "made in Germany", decydują się zarówno rodziny, jak i firmy. Octavia z silnikiem 1.6 TDI spełnia oczekiwania zarówno ojców jak i przedstawicieli handlowych, ponieważ jej główna charakterystyka zamyka się w dwóch słowach: praktyczna i oszczędna. Wygląd Octavii trzeciej generacji od dawna nie jest już tajemnicą. Jeśli patrząc z boku, porównamy sylwetkę obecnego kompaktu z Czech i jego poprzedniego wcielenia, szybko zauważymy, że samochód stał się nieco smuklejszy. W oczy rzucają się nowe reflektory, o kształcie wieloboku zbliżonego do prostokąta. Pomiędzy nimi znalazł się grill o pionowych żebrach, który na środku został "przyciśnięty" zębem maski i srebrnym logo firmy z Mlada Boleslav. Zmienił się również tył samochodu. Światła są nieco ostrzej narysowane, a klapa bagażnika zyskała przetłoczenia, tworzące trapez, w którym umieszczono tablicę rejestracyjną. Wnętrze Octavii również uległo zmianom. Zobaczymy je już na progu, który wzbogacono o aluminiową listwę z nazwą modelu. Nowa jest również kierownica i zegary. Ta pierwsza, jeśli jest obleczona w skórę, okazuje się odpowiednia dla dłoni i daje pewny chwyt. Zegary zaś są czytelne już na pierwszy rzut oka. We wnętrzu, nawet na długim dystansie, wygodnie podróżować mogą cztery osoby. Piąta nie będzie narzekać, o ile nie zamierzamy przejechać więcej, niż sto-dwieście kilometrów. Pasażerom kanapy z pewnością nie zabraknie miejsca na nogi. Rozstaw osi na poziomie 2,69 m częściej spotkamy w przypadku pojazdów segmentu D niż C, do którego nominalnie należy Octavia. Co jeszcze wyróżnia Skodę? Bagażnik. Już w Octavii drugiej generacji był on rekordowy. Teraz Czesi ponownie podbili stawkę. Do dyspozycji kierowcy i jego pasażerów jest aż 590 l przestrzeni. Jeśli złożymy oparcia kanapy, uzyskujemy 1740 litrów, ale trzeba pamiętać, że nie w każdej wersji wyposażenia podłoga będzie prosta. Nawet w podstawowym wymiarze jest to jednak znacznie więcej niż to, do czego przyzwyczaiły nas auta kompaktowe. Samo auto jest również większe od tego, co oferuje konkurencja. Octavia trzeciej generacji urosła niemal w każdym wymiarze. Długość 4,7 metra i szerokość 1,8 metra robią wrażenie. Warto przy tym zauważyć, że we wnętrzu pasażerowie mają do dyspozycji szerokość ok. 1,45 m. To mniej więcej tyle, ile w Passacie.(fot. Tomasz Budzik) Polacy kochają samochody z silnikiem Diesla i nie można odmówić temu podejściu pewnej racji. Jeśli rocznie pokonujemy sporo kilometrów, a dodatkowo niestraszny nam cichy odgłos "klekotania" silnika na biegu jałowym, jest to całkiem rozsądne rozwiązanie. Mówi się, że o tytuł króla kompaktów mogą walczyć tylko te samochody, pod maską których można znaleźć mały silnik Diesla. Octavia z jednostką 1.6 TDI ma szansę stać się rynkowym hitem i to właśnie ją przetestowaliśmy, podróżując przez cały kraj. "Czeszka" okazała się przygotowana na polskie drogi. Samochód dość dobrze tłumi nierówności, a do uszu pasażerów nie przedostają się hałasy większe niż u konkurencji. Auto dobrze trzyma się też drogi i to mimo zastosowania tańszej w produkcji i serwisowaniu belki skrętnej, zamiast zawieszenia wielowahaczowego. Pierwszym, co może zaskoczyć nabywcę Octavii z mniejszym dieslem, jest skrzynia biegów. Czesi przewidzieli pośredniczenie pomiędzy jednostką napędową a kołami za pomocą pięciu przełożeń, umożliwiających jazdę do przodu. Konkurencja przyzwyczaiła nas do tego, że samochody z silnikami, umożliwiającymi swobodną jazdę poza miastem, mają częściej sześciobiegową skrzynię. Czy Skoda chybiła? Nie. Biegi są oczywiście dłuższe, ale nie oznacza to, że będziemy poruszać się niezgrabnie i jeździć mało oszczędnie. Jazda w zatłoczonym mieście najczęściej będzie skłaniała nas do używania trzeciego biegu. Jeśli jednak uda nam się wjechać na nieco luźniejszą, dwupasmową ulicę, już po osiągnięciu 60 km/h możemy włączyć czwarty bieg. Komputer pokładowy zaleca by zmianę biegu na wyższy przeprowadzić, gdy wskazówka obrotomierza przekroczy 1,7 tys. obr./min. Oczywiście system nie sugeruje tego kierowcy, jeśli chce on szybko przyspieszyć, albo wspina się na większe wzniesienie. Czy to nie za wcześnie? W końcu przyzwyczailiśmy się do zasady ekojazdy, która mówi, by w samochodach z silnikiem Diesla zmieniać bieg na wyższy przy 2,2 tys. obr./min. Z punktu widzenia płynności jazdy i ekonomii, okazuje się, że nie. Silnik Skody po takim zabiegu nie "dusi" się, a spokojne przyspieszanie nie wymaga redukcji. Można więc zadać sobie pytanie: jak pięciobiegowa skrzynia sprawdza się w trasie? Okazuje się, że również dobrze. Podczas jazdy na ostatnim przełożeniu wartość 2 tys. obr./min. silnik osiąga dopiero przy prędkości 110 km/h. Warto przy tym zaznaczyć, że w samochodzie jest wówczas cicho. Czechom udało się wyeliminować wadę poprzedniej Octavii, a mianowicie świstanie powietrza w okolicy tylnych drzwi przy wyższych prędkościach. Jak prezentuje się spalanie? Jazda Octavią drogami krajowymi, a więc w tempie, którego nie można nazwać imponującym, sprawiała, że komputer pokazywał spalanie na poziomie 4,7 l/100 km. Pokonanie stu kilometrów na autostradzie, przy prędkości około 120 km/h wymagało poświęcenia 5,9 l oleju napędowego. Poruszanie się po mieście generowało spalanie na poziomie 6,9 l/100 km. Jak ma się to do konkurencji? Kia cee'd kombi 1.6 CRDi, samochód o zbliżonych parametrach, pali około 0,5 l/100 km więcej. Można więc powiedzieć, że Czechom korzystającym z niemieckich rozwiązań udało się osiągnąć bardzo dobry poziom.(fot. Tomasz Budzik) Nawet w beczce pełnej miodu zawsze znajdzie się odrobina dziegciu. Podobnie jest z Octavią 1.6 TDI, która mimo wielu zalet nie jest samochodem idealnym. Czeski kompakt od dawna ma problem z przednimi fotelami. Zagłówek jest na tyle wysunięty ku kołu kierownicy, że zmusza podróżnych do niewielkiego schylenia głowy. Ta nie w pełni naturalna pozycja po kilku godzinach jazdy daje o sobie znać w postaci zmęczenia mięśni karku. Być może jednak jest to kwestia zupełnie subiektywna i nie każdy użytkownik Skody będzie miał podobne wrażenia. Podstawowa cena Octavii z silnikiem 1.6 TDI wynosi 78 550 złotych. Jeśli jednak z salonu zechcemy wyjechać dobrze wyposażonym samochodem, będziemy musieli dopłacić. Po doliczeniu blisko 2 tys. złotych za metalizowany lakier, 2,9 tys. złotych za system nawigacji z mapą Europy, 1,2 tys. złotych za czujniki parkowania z tyłu i z przodu, 900 złotych za alarm, 800 złotych za aluminiowe felgi w rozmiarze 17 cali oraz kilku drobniejszych kwot za dodatkowe akcesoria, cena Skody przekracza 80 tys. złotych. Mimo to, za tę cenę trudno znaleźć samochód z silnikiem Diesla i o podobnych wymiarach. SKODA OCTAVIA III 1.6 TDI - DANE TECHNICZNE Typ silnikaR4, silnik Diesla TDI Pojemność silnika cm31598 Moc KM / przy obr./min105 / 4400 Maksymalny moment obrotowy Nm / przy obr./min.250 /1500 – 2500 Skrzynia biegówmanualna, pięciobiegowa Prędkość maksymalna km/h194 Przyspieszenie (0-100 km/h) s10,8 Zużycie paliwa: Dane producenta (miasto/trasa/średnie)5,0 / 3,7 / 4,2 Dane z testu (miasto/trasa/średnie)6,9 / 4,8 / 5,3 Pojemność bagażnika min./max. / l590 / 1580 Wymiary (dł./szer./wys.) mm4660 / 1810 / 1460 Cena wersji podstawowej w zł74 550 Cena testowanego modelu w zł86 950 PlusyDuża przestrzeń w kabinie pasażeskiej, ogromny bagażnik, dobra trakcja, oszczędny i żwawy silnik, pięciobiegowa skrzynia sprawia, że rzadniej musimy sięgać do lewarka MinusyNiezbyt wygodne przednie fotele, po złożeniu oparć kanapy nie uzyskujemy płaskiej podłogi.

Sportowe Audi.

Audi kojarzy się ze spokojnymi, wręcz nudnymi samochodami klasy premium. Zarówno sedany jak i praktyczne kombi to auta cenione i bardzo lubiane również w Polsce. Jednak obok tych popularnych samochodów Audi produkuje też kilka szalonych modeli, które swoim dźwiękiem i osiągami zaskoczą każdego. Wśród nich znajdują się RS4, RS6 i sportowy R8. Pierwsze dwa mieliśmy okazję sprawdzić na wielkopolskich drogach, trzeciego natomiast testowaliśmy na pętli toru w Poznaniu. Audi RS6 Avant V8 Biturbo 4.0 TFSI: bestia kombi Wersje oznaczone literami RS to najszybsze i najbardziej zaskakujące wersje popularnych modeli. W najnowszych odsłonach, zarówno RS4 jak i RS6 oferowane są jako praktyczne rodzinne kombi, jednak niepozornie wyglądające nadwozia kryją ośmiocylindrowe silniki i układy jezdne godne samochodów sportowych. Mniejszy z nich, bazujący na modelu A4 Avant, otrzymał wolnossącą jednostkę o pojemności 4,2 l, która oferuje aż 450 KM i 430 Nm. W przypadku samochodu wielkości Volkswagena Passata oznacza to przyspieszenie do 100 km/h w 4,7 s. Na kierowcę i pasażerów działają nie tylko siły związane z mocą silnika i wzorowo pracującym zawieszeniem, ale też dźwięk godny samochodu sportowego. RS4 to auto wyjątkowe, któremu niczego nie brakuje i robi spore wrażenie, jednak to opisując model RS6 trzeba użyć słowa „niesamowity”. W tym przypadku bardzo łatwo zapomnieć, że siedzimy w luksusowym kombi sporych rozmiarów. Choć jednostka V8 w RS6 jest nieco mniejsza i ma 4 litry pojemności, to dzięki turbodoładowaniu produkuje 560 KM, a maksymalny moment obrotowy to imponujące 700 Nm. Taki silnik pozwala na osiągnięcie 100 km/h w zaledwie 3,9 s, a po zdjęciu wszelkich limiterów samochód może rozpędzić się do ponad 300 km/h. Niepozorny wygląd oznacza, że inni kierowcy słysząc dźwięk dobiegający z wydechu RS6, zaczynają się rozglądać szukając sportowego superamochodu, a ich zdziwienie będzie duże, gdy zobaczą szybko oddalające się. Siedząc za kierownicą Audi RS6 łatwo zapomnieć z jakim samochodem mamy do czynienia. Wystarczy się jednak rozejrzeć po przestronnej kabinie wykonanej z materiałów najwyższej jakości, aby uświadomić sobie, że jest to praktyczny i wygodny samochód. Co ważne, zarówno RS4 jak i RS6 po włączeniu trybu komfortowego z demonów prędkości zmieniają się w wygodne auta klasy premium. Zawieszenie staje się dużo miększe, a dzięki wygodnym fotelom nie będzie problemem pokonanie nawet bardzo długiej trasy. W wersjach podstawowych RS4 i RS6 kosztują odpowiednio 364 800 zł oraz 499 280 zł. Taka kwota za kombi może wydawać się spora, ale biorąc pod uwagę, że w przypadku RS6 dostajemy dwa wyjątkowe auta w jednym, to można tę ofertę nazwać prawdziwą okazją. Audi RS6 to praktyczne kombi przerobione na samochód sportowy. Jednak niemiecka marka ma w swojej ofercie sportowca czystej krwi. Po latach sukcesów w wyścigach Le Mans, Audi zdecydowało się wykorzystać potencjał marketingowy i stworzyć supersamochód. Pierwsze egzemplarze dwumiejscowego modelu R8 z centralnie umieszczonym silnikiem trafiły do klientów w 2006 roku i samochód, który na początku wydawał się dziwnym pomysłem, szybko wpisał w świat takich aut jak Porsche i Nissan GT-R, ale też Ferrari i Lamborghini. Ta ostatnia marka również należy do Volkswagena i jednostka napędowa z modelu Gallardo trafiła w końcu też do modelu R8. To właśnie odmianą V10 mieliśmy okazję jeździć po poznańskim torze. Umieszczony za plecami kierowcy i pasażera silnik oferuje 525 KM i 530 Nm przenoszonych na wszystkie cztery koła. W przypadku wykorzystania 6-biegowej skrzyni manualnej przekłada się to na przyspieszenie do 100 km/h w 3,9, natomiast automatyczna skrzynia S tronic skraca ten czas do 3,6 s. Przed wyjazdem na tor zaczęło padać, a to oznaczało, że moc samochodu zeszła na dalszy plan. Dużo ważniejszy w tej sytuacji był napęd na cztery koła quattro, świetny rozkład masy i zawieszenie zapewniające maksimum przyczepności. Szybko się przekonaliśmy, że na mokrej nawierzchni R8 może równie szybko pokonywać zakręty jak niektóre auta aspirujące do miana „sportowych”, w momencie gdy jest zupełnie sucho. Nawet w momencie uślizgu sportowe Audi jest przewidywalne, a kontrola trakcji zadba, aby nawet najbardziej niedoświadczony kierowca nie uszkodził swojego cennego auta. Automatyczna skrzynia S tronic może działać w jednym z trzech trybów: standardowym, sportowym i ręcznej sekwencyjnej zmiany biegów (łopatkami za kierownicą lub lewarkiem). Przy opcji standardowej R8 staje się zaskakująco spokojnym samochodem. Skrzynia zmienia biegi wcześnie, a dzięki temu silnik pozostaje cichy. Takim supersamochodem można jeździć na co dzień i wcale się nie męczyć. Wystarczy jednak włączyć tryb sportowy, aby obudzić bestię. R8 momentalnie zmienia charakter. Staje się głośne, zdecydowane, brutalne. Silnik wykorzystuje maksymalne obroty, reakcja na pedał przyspieszenia jest bardzo szybka, a ceramicznym hamulcom pomaga skrzynia biegów, która zapewnia maksymalne hamowanie silnikiem. Dopiero w trybie manualnej zmiany mamy pełną kontrolę i możemy walczyć o setne części sekundy na torze, ale podczas codziennej jazdy po drogach publicznych sportowe ustawienia automatu pozwolą poczuć się jak kierowca sportowy. Obok świetnych osiągów Audi R8 zapewnia coś jeszcze. Mimo swojego wyglądu i konstrukcji typowej dla supersamochodu, można tego auta używać w codziennej eksploatacji. Może nie jest tak praktyczne jak Nissan GT-R, ale robi dużo większe wrażenie. Dźwięk silnika V10, jego centralne umieszczenie i wygląd łączący spokojny styl Audi z agresją typową dla auta tej klasy, to mieszanka bardzo udana. Pozycja za kierownica jest wygodna, a fotele, choć umieszczone nisko, też nie dają wielu powodów do narzekań. Nieco zawieść może jedynie jakość użytych materiałów, które w porównaniu z bardziej luksusowym RS6 wypadają gorzej, aczkolwiek nadal czuć, że jest to klasa premium. Najtańsze R8 z 8-cylindrowym silnikiem to wydatek 520 500 zł, jednak wersja V10, niezależnie od wybranej skrzyni biegów, to już wydatek 786 800 zł. Tyle trzeba zapłacić za unikalność i możliwość obcowania z prawdziwie sportowym autem. Ciekawie wypada porównanie modelu R8 V10 i RS6. Na torze wyścigowym ten pierwszy po momentalnie ucieknie zostawiając kombi w tyle, jednak na publicznych drogach różnica będzie niewielka. Oba modele skierowane są do innych klientów, ale zestawiając RS6 z R8 po raz kolejny widać, że niemieckie superkombi to bardzo atrakcyjny oferta dla osoby, która chce mieć samochód sportowy, a z powodów praktycznych lub finansowych nie może sobie pozwolić na R8.

Volksvagen Amarok.

Czym są pick-upy? Zdań jest wiele. W Stanach Zjednoczonych to zazwyczaj samochody do ciężkiej, mozolnej i brudnej pracy. W Polsce? Niekoniecznie. To z różnych względów auta - za przeproszeniem - prestiżowe! Pick-up w naszym kraju to auto specyficzne. Dla jednych będzie typowym, prymitywnym narzędziem, jak na przykład młotek. Dla innych będzie wyrazem pozycji społecznej, bo nie wiedzieć dlaczego, pół-ciężarówki dla niektórych stanowi o prestiżu. Dla jeszcze innych, to po prostu możliwości odliczenia pewnych sum od działalności gospodarczej, i z tej uwagi godzą się na pewne niedogodności związane z tym rodzajem auta. Jaki jest Amarok Canyon? Cóż, właściwie jest wszystkim po trochu. A właściwie, nie po trochu a... całkowicie. Volkswagen Amarok już na dobre zadomowił się w polskiej rzeczywistości. W Polsce stanowi aż około 20 procent rynku w swoim segmencie! Na świecie także radzi sobie bardzo dobrze, jest liderem w Niemczech, a ciągły wzrost sprzedaży niemal we wszystkich krajach wygląda obiecująco na przyszłość. Do tej pory ten niemiecki producent nie miał żadnego doświadczenia w tym temacie, przynajmniej wśród dużych aut typu pick-up (segment T).A teraz już ma, i trzeba przyznać, że lekcję odrobił tworząc niemal wzorowy model na tle konkurencji. Zalet jest wiele - od najbardziej "osobowego" charakteru podróżowania, przez rekordowe możliwości ładunkowe, aż po możliwości terenowe nie ustępujące rywalom, a wielu z nich zostawiając zagrzebanych w tyle. Teraz przyszła pora na coś ekstra. Wersję do, jak to się mawia, "lansu". Dla jednych będzie to przesadzona forma, a dla drugich to wersja po prostu atrakcyjnie wyglądająca. Bo, czemu pick-up ma być od razu prostym toporkiem do pracy? Wcale nie musi.. Wszystko zaczęło się właściwie przypadkiem, podczas targów aut użytkowych w Hanowerze. Tam zaprezentowano koncepcyjną wersję Canyon. Taką wariację na temat Amaroka. Ta jednak spodobała się właściwie wszystkim, dlatego Volkswagen wsłuchany w swoich odbiorców, postanowił zrobić ukłon w ich stronę i Canyon trafił do produkcji seryjnej, a dzięki temu, miałem przyjemność nim pokonać alpejskie ostępy nieopodal masywu Mont Blanc, gdzie przeprowadzono pierwsze jazdy testowe. Amarok jest już dobrze znany, ale przypomnijmy garść informacji na jego temat - to kolosalne auto typu pick-up o zabarwieniu terenowym. Choć pozbawiony mechanicznych atrybutów off-roadowych, nie jest to jednak "mięczak", a w terenie, nawet ciężkim, potrafi wjechać dalej niż można podejrzewać. Mierzy ponad 5 metrów (5,25 m!), na szerokość z lusterkami aż 2,20 m, promień skrętu to 13 metrów, i na warunki polskie faktycznie stanowi auto olbrzymie. Wszystko jest przepastne - kabina, przestrzeń ładunkowa, komora silnika (choć tam akurat miejsca jest pod dostatkiem, bo VW zdecydował, że silnik o pojemności 2-litrów w zupełności wystarczy), a nawet już samo zajmowanie miejsca wewnątrz wymaga podstawowych zdolności wspinaczkowych. Dla osób niskich wzrostem, to naprawdę "wskrobywanie" się do kabiny! Jednym słowem - prawdziwy, monstrualny pick-up jakich w Europie nie mamy wiele. Oczywiście, na warunki amerykańskie to wariant mini. Podróżowanie nim po miejskich drogach przypomina obsługę kontenerowca w zatłoczonym porcie. Ale jeżeli ktoś chce/potrzebuje takie auto, to z pewnością lubi takie doznania. Ja, przyznam osobiście, bardzo lubię takie auta (przynajmniej okazyjnie), sprawiają wrażenie, że wjadą wszędzie. Krawężnik? Nie musisz na nie zwracać uwagi, bo dla zawieszonego 25 centymetrów nad drogą podwozia krawężnik, nie jest problemem, no, może dopiero w Turcji, ale tam krawężniki przypominają betonowe ściany. Podczas powrotu z trasy do hotelu, nawigacja poprowadziła mnie niekoniecznie optymalną trasą, a wąska uliczka okazała się dla Amaroka... zbyt wąska. Wyjściem był przejazd lewymi kołami po... schodach. No problem! To auto potrafi naprawdę sporo, a miejskie niedogodności przestają być niedogodnościami, a zaczynają być przyjemnościami. No, chyba że mówimy o parkowaniu. Przestrzeń ładunkowa też robi wrażenie - ponad 1 100 kg na "pace" to wartość godna pochwały, a możemy do tego doczepić przyczepę o masie 2,8 tony! Czego chcieć więcej? Otóż, jeżeli nazywasz się człowiekiem cywilizowanym, to kilku rzeczy jeszcze możesz zachcieć... Oczywiste jest bowiem, że 99 procent pick-upów to samochody, którymi i tak będziemy podróżować po drogach publicznych, no chyba że mieszkamy w środku lasu gdzieś w okolicy Władywostoku, gdzie nikt nie widział asfaltu na oczy. Ale takich miejsc na świecie jest już niewiele. I z pewnością nie znajdziemy ich w Polsce. Dlatego, do użytku codziennego, i okazjonalnego zjeżdżania w teren (większy lub mniejszy), potrzebne jest właśnie odpowiednie zachowanie na asfalcie. W końcu, to w ten sposób Amarok Canyon i jego kierowca będą spędzać większość czasu. W tym temacie model ten nie ma sobie równych w swoim segmencie. Oczywiście, nie jest to auto osobowe, absolutnie! Jego miękkie zawieszenie, choć bardzo dobrze radzi sobie w terenie pochłaniając nierówności, dziury i cokolwiek innego przed nim położymy, to na drodze asfaltowej sprawuje się - jak na pick-up`a - świetnie. Jasne, że buja, pływa, pochyla się w każdą możliwą stronę, ale jednocześnie jest całkiem pewny w zakrętach, a niedoskonałości naszych dróg wybiera w taki sposób, że nie zauważysz nawet jak przejedziesz po najgorszej drogowej, pozimowej apokalipsie. Układ kierowniczy to element do którego trzeba się przyzwyczaić. Jego przełożenie jest takie, że początkowo zmuszony jesteś do "dokręcania" zakrętów, przyjemnie by było, gdyby był nieco bardziej bezpośredni i wspomaganie było nieco lżejsze, ale to wymogi i kompromis wysokich możliwości terenowych, coś za coś... (fot. zdjęcie producenta) Wnętrze utrzymane jest po "volkswagenowsku", wszystkie przełączniki, wszelkie pokrętła i przyciski doskonale znamy z innych modeli. Nawet kierownicę. Także ich ustawienie i intuicyjna obsługa nie sprawiają problemów. Tutaj Canyon jest wzorem. Wygląd wnętrza? Weźmy auto osobowe, i powiększmy je kilka razy. Przestrzeń jest ogromna. Wszystko jest masywne. Fotele, choć przeznaczone dla osobników w rozmiarze XXL (czyżby to klientela Amaroka?), to zapewniają niezłe trzymanie boczne w zakrętach więc z siedziska nie spadniemy w niekończącą się przepaść pod fotelem. Ba, nawet siedzi się całkiem przyjemnie, pozycja za kierownicą jest prawie jak w "zwykłym aucie osobowym". Także komfort podróżowania jest na niezłym poziomie (jeżeli mówimy o osobówce), a jeżeli porównamy do konkurencji pół-ciężarówek, to śmiało można powiedzieć, że Amarok jest najbardziej cywilizowanym przedstawicielem segmentu. Podróż, nawet długa, nie będzie męczarnią. To zdecydowanie spora zaleta, bo jak wspominałem, i tak większość czasu spędzisz na odwożeniu dzieci do szkoły, jeżdżeniu po zakupy (duże, bo na pakę wchodzi europaleta!), oraz załatwianiu codziennych spraw "miejskich". Jednak, jeżeli zjedziesz w teren, nie ma powodów do obaw. Już kiedyś miałem okazję podróżować Amarokiem w warunkach terenowych, i spisał się bardzo pewnie. Tym razem organizatorzy zdecydowali się na trasę bardziej... turystyczną. Choć "turystyka" dla niemal każdego dostępnego SUV`a skończyłaby się już po przejechaniu jakichś 2-3 kilometrów, bo jedynymi autami jakie spotykaliśmy na trasie były... Land Rovery Defendery! Nawet z jednotonowym ładunkiem możemy wdrapać się na wzniesienie o wartości nachylenia 45-ciu stopni! Jeżeli mamy na trasie do domu rzekę, spokojnie Amarok poradzi sobie z brodzeniem w 50 centymetrowej wodzie. Do tego kąty natarcia i zejścia - oba po 28 stopni. Kąt rampowy wynosi 23,8 stopnia. Za napęd w wersja Canyon odpowiada dokładnie ten sam system jak w przypadku wersji "normalnej". To rozwiązanie typu Torsen, rozdzielające moment obrotowy pomiędzy osie (pierwotnie - 40:60 - przód/tył), to blokada mechanizmu różnicowego tylnej osi, opcjonalny elektroniczny "reduktor", oraz możliwość wyboru trybu jazdy "Off-road", który między innymi potrafi automatycznie hamować podczas zjazdu oraz pomagać w ruszaniu pod górę, co jest w śliskim, błotnistym, czy jakimkolwiek innym terenie bardzo pomocne. Nie jest to najpoważniejsze auto terenowe, ale jest na tyle poważne, że absolutnie żaden SUV nie jest go w terenie pokonać! Skrzynię biegów stanowi 6-biegowa przekładnia manualna, która pracuje bardzo precyzyjnie i ma krótkie przełożenia, co jest oczywiste jeżeli chcemy udać się w poważniejszy teren (w opcji także 8-biegowy automat). Canyon dostępny jest w wersji ze stałym napędem na wszystkie koła, bądź dołączanym - oba to rozwiązania 4Motion. Jednostkę napędową stanowi silnik o pojemności 2-litrów, TDI z common-rail, w dwóch wariantach mocy - 140 oraz 180 KM. Wybrałem wariant mocniejszy, który na drodze asfaltowej, w normalnym ruchu drogowym sprawuje się akceptowalnie, wersja słabsza, dla niektórych lubiących pewność wyprzedzania, może okazać się zbyt słaba. Moment obrotowy wynosi 400Nm, i dostępny jest już od 1500 obrotów na minutę (w wariancie z 8-biegowym automatem moment jest jeszcze wyższy i wynosi 420Nm). Spalanie? Wyższe niż w folderach producentów, bo średnie zużycie na poziomie 7,8 l/100km musimy włożyć między bajki, dodając 2-3 litry do wyniku końcowego. Ale i tak jest nieźle w tym temacie. Na pochwałę zasługuje też wyposażenie - ABS z elektronicznym rozdziałem siły hamowania EBV, ASR, system wspomagania gwałtownego hamowania EBA,ESP, czy system MSR, który optymalizuje przyczepność podczas hamowania silnikiem. Do tego garść poduszek powietrznych (czołowe, boczne oraz kurtyny), klimatyzacja, nawigacja czy system audio. No, dobrze. Bo my tu gadu-gadu, ale czym właściwie różni się wersja Canyon? Tylko wyglądem. Można nieco pokręcić nosem, ale wystarczy jedno spojrzenie, żeby w tym pakiecie się zadurzyć. Oczywiście to subiektywna kwestia, ale Canyon - jak dla mnie - wygląda po prostu wyśmienicie! Szczególnie w żywszych kolorach. Różnice są - to nieco poszerzone nadkola, nieco inny przód, zderzaki, to także zestaw reflektorów w okolicach dachu, koła (ale też opony), to też garść dodatków we wnętrzu, pokrywa przestrzeni ładunkowej oraz... kilka stosownych plakietek "Canyon". Dostępne są cztery kolory nadwozia, choć nie wszystkie tak żywe i atrakcyjne jak Copper Orange (pomarańczowy). Pozostałe to: srebrny (Reflex Silver), szary (Natural Grey) i beżowy (Sand Beige). Kolejne "zmiany", to nowy wzór felg - w rozmiarze 17-cali, o nazwie Roca. Do tego opony w rozmiarze 245/70. Opcjonalnie zamówić można także 18-calowe felgi. Czy warto skusić się na takie auto? Powiem tak, jeżeli miałbym wybrać Amaroka, to z wielką radością chciałbym aby wyglądał właśnie tak... Ceny jeszcze nie są sprecyzowane. Konkurenci? To przede wszystkim takie modele jak Toyota Hilux, Mitsubishi L200, Nissan Navara, czy Ford Ranger. Można dodać, że żadne z tych wymienionych nie wygląda tak "epicko" jak Amarok Canyon i nie jest tak komfortowe! Ale każde ma swoje zalety.

niedziela, 9 czerwca 2013

Volkswagen Taureg 4.2 V8 TDI.

Synonimem luksusu w motoryzacji przez lata była limuzyna. Czasy, gdy segment premium należał wyłącznie do ogromnych sedanów już jednak minął, a ich konkurencją stały się SUV-y. Termin ten jest niezwykle pojemny. Mianem Sport Utility Vehicle nazywamy szerokie spektrum aut - od nieco podwyższonych kompaktów po potężne maszyny osadzone na gigantycznych kołach. Volkswagen Touareg należy właśnie do drugiej z tych kategorii. Jest duży, konserwatywny, dostojny i wygodny, a w odmianie V8 również nadspodziewanie dynamiczny, ale czy naprawdę wart jest swojej ceny? Jeep Grand Cherokee SRT MY 2014: amerykański SUV z włoską duszą Range Rover 4.4 SDV8 Vogue: nie tylko dla szejków Czerwone ranem i rozpalone w południe słońce, nieliczne zarośla, wokół których pod wpływem upału faluje powietrze i przemierzanie ogromnych przestrzeni - tak wyobrażamy sobie środowisko życia Tuaregów, dumnego i wyniosłego ludu nomadów. Do tych właśnie cech chciał nawiązać Volkswagen, gdy w 2002 roku wprowadził na rynek swojego pierwszego dużego SUV-a. Przy jego powstaniu inżynierowie VW postanowili odesłać księgowych na wakacje i nawiązali współpracę z innymi markami należącymi do niemieckiego koncernu - Porsche oraz Audi. W ten sposób powstał Touareg, bliźniak modeli Cayenne i Q7. Jakie efekty przyniosła ta współpraca? Już na pierwszy rzut oka zauważamy, że choć wiele elementów tych aut jest identycznych, wyraźnie się od siebie różnią. Volkswagen jest z wyglądu najbardziej stonowany. Nie zmieniło tego przedstawienie drugiej generacji tego modelu w 2010 roku. Touareg wygląda właśnie tak, jak moglibyśmy sobie wyobrazić dużego SUV-a Volkswagena. Karoseria ma klasyczny dla tego segmentu aut przebieg. Na masce umieszczono przetłoczenia biegnące od świateł po przednią szybę. Po obydwu stronach osłony chłodnicy znajdują się reflektory o kształcie charakterystycznym dla współczesnych modeli niemieckiej firmy. Niemal identyczne, choć oczywiście mniejsze, znajdziemy w Polo czy nowym Golfie. Podczas oglądania samochodu z boku uwagę zwracamy na stosunkowo dużą powierzchnię okien, ładne, opływowe lusterka i wklęśnięcie, biegnące u dołu przednich i tylnych drzwi. W wersji z najmocniejszym silnikiem Diesla otrzymujemy również całkiem ładne, a przede wszystkim ogromne, 20-calowe obręcze, na które nałożono ogumienie przystosowane raczej do pokonywania miejskiej dżungli niż leśnego szlaku. Z tyłu królują dwa wyloty rury wydechowej. Światła zachodzą na klapę bagażnika, a ta kończy się we wcięciu zderzaka, wyłożonym materiałem odpornym na zarysowania. Szkoda byłoby porysować taki samochód podczas załadunku bagażu. Wnętrze Touarega, w założeniach twórców, miało zaspokoić wymagania większości nabywców, dysponujących naprawdę grubym portfelem. Dodatkowo wyposażony SUV Volkswagena dysponuje wygodnymi fotelami, które pokryto skórą w dwóch kolorach i wyposażono we w pełni elektryczne sterowanie oraz podgrzewanie. Boczki drzwi wyłożono tym samym materiałem, którego użyto w przypadku foteli. Skóra znalazła się również na kole kierownicy i drążku pozwalającym na sterowanie pracą skrzyni biegów. Wstawki na desce rozdzielczej, drzwiach i konsoli środkowej wykonano z drewna orzechowego. Po takim wstępie spodziewalibyśmy się, że wszystkie elementy wnętrza wykończono materiałami najwyższej jakości. Tak jednak nie jest. Deskę rozdzielczą pokryto tworzywem, które choć miękkie, nie jest zbyt przyjemne w dotyku. Ci, którzy z samochodami koncernu VW już kiedyś się zetknęli, szybko się zorientują, że przełączniki kierunkowskazów i wycieraczek, a także układ przycisków na kierownicy są tożsame z tym, na co natkniemy się, zasiadając za kierownicą Volkswagena Polo. Dla kogoś, kto wydaje na samochód ogromne pieniądze, taka świadomość nie jest najprzyjemniejsza.

Samsung Galaxy S4 Active.

Samsung Galaxy S4 Active to nowy na rynku smartfon mający zapewnić potwierdzoną certyfikatem IP67 ochronę przed pyłem i wodą. W pełni szczelna obudowa chroni wnętrze urządzenia przed wnikaniem pyłów i wody, nawet podczas półgodzinnego zanurzenia na głębokości 1m. Telefon ma także wodoodporne gniazdo słuchawek. Galaxy S4 Active wyposażony został w procesor czterordzeniowy procesor taktowany z częstotliwością 1.9 GHz, 5-calowy ekran Full HD TFT LCD, 443 PPI, z funkcją Glove Touch i akumulator o pojemności 2600 mAh. Funkcja "Glove Touch" umożliwia korzystanie z ekranu podczas mrozu w rękawiczkach. Zainstalowana pamięć to 16GB pamięci wewnętrznej (pamięć użytkownika ok. 11,25GB) oraz 2GB pamięci RAM. Smartfon może pracować zarówno w sieciach 3G jak i LTE. Całość pracuje pod kontrolą systemu Android w wersji 4.2.2. Na wyposażeniu znajdziemy także 8-megapikselowy aparat główny z trybem "Aqua Mode", który poprawia jakość i wyrazistość zdjęć oraz filmów wykonywanych pod wodą. Umieszczony z boku obudowy przycisk regulacji głośności można stosować do obsługi aparatu. Ponadto, przytrzymując dłużej przycisk regulacji głośności można przekształcić lampę błyskową aparatu w latarkę LED. Przedni aparat ma natomiast rozdzielczość 2 Mpx. Ciekawymi dodatkami są funkcje "S Travel", która dostarcza informacji o lokalnych atrakcjach, oraz "S Translator", która umożliwia tłumaczenie – tekstowe lub głosowe – poczty elektronicznej oraz smsów. Aplikacja "Story Album" gromadzi i sortuje wykonane smartfonem zdjęcia na osobistej osi czasu użytkownika, dodając informacje o lokalizacji lub o konkretnym wydarzeniu i tworząc w ten sposób uporządkowany fotoalbum. Szybką wymianę danych ułatwia funkcja "Group Play", pozwalająca współdzielić pliki muzyczne, zdjęcia, dokumenty i gry pomiędzy różnymi urządzeniami, m.in. Galaxy S4, S4 mini, Mega 6.3 i Mega 5.8. Funkcja "Samsung Smart Pause" umożliwia sterowanie ekranem przy pomocy wzroku. Podczas odtwarzania pliku filmowego urządzenie automatycznie zatrzyma film, gdy użytkownik odwróci wzrok od ekranu, a następnie wznowi odtwarzanie, gdy użytkownik znów na niego spojrzy. Dzięki "Air View" wystarczy zatrzymać palec nad ekranem, aby uzyskać szybki podgląd wiadomości. Funkcja "Air Gesture" umożliwia zmianę odtwarzanego utworu, przewinięcie widoku strony internetowej lub odebranie połączenia jednym gestem dłoni.

Balustrady szklane - nowoczesne podejście do bezpieczeństwa.

Balustrady szklane – nowoczesne podejście do bezpieczeństwa Autor:Mścisław Internetowy Z reguły były to bardzo toporne w formie i wykonaniu elementy, nie zastanawiano bowiem się nad ich estetyką: stawiano głównie na to, by spełniały one należycie swoją funkcję, czyli chroniły przed upadkiem czy zranieniem się osoby przebywające w rejonie niebezpiecznego miejsca. W obecnych czasach od kilkunastu już lat można obserwować ogromną zmianę na rynku budowlano-architektonicznym właśnie w kwestii balustrad. Powstają one z najróżniejszych materiałów, przybierają nowatorskie kształty oraz montowane są w nie do końca do tego celu stworzonych miejscach. Współcześnie balustrady mogą być nie tylko stabilne i bezpieczne, ale i estetyczne – funkcjonalność przestała być ich najistotniejszą cechą, ważny stał się również ciekawy design. Do wykonania balustrad, lecz także innego rodzaju elementów architektury wnętrz, jak na przykład ścianki działowe, wiatrołapy czy elementy wydzielające przestrzeń, coraz częściej używa się szkła. W swojej bogatej ofercie wszelkiego rodzaju luster oraz szkła wytwórcy proponują również sporo rodzajów balustrad wykonanych ze szkła. Tworzone są one ze szkła laminowanego, hartowanego, szkła laminowanego ESG oraz szkła laminowanego ozdobnie. Podobnie, jak w przypadku innych wytworów proponowanych przez te firmy, balustrady szklane tworzone są w zgodzie z oczekiwaniami Klienta: wedle jego wskazań oraz podanych przez niego wymiarów. Firmy wykonują także zupełnie nietypowe, specjalne zamówienia. Balustrada wykonana ze szkła to metoda na ciekawe zabezpieczenie schodów albo innych niebezpiecznych części konstrukcyjnych budowli – surowiec wykorzystany do jej tworzenia, ze względu na swe cechy, doskonale pasować będzie tak do współczesnego, jak również tradycyjnego wnętrza. Jednakże balustrady szklane nie pojawiają się tylko i wyłącznie w prywatnych mieszkaniach czy domach – o wiele częściej można je spotkać w obiektach użyteczności publicznej, takich jak na przykład centra handlowe czy hipermarkety. Montuje się je najczęściej w galeriach handlowych jako zabezpieczenie, które uniemożliwia wypadnięcie z danego piętra, na którym się znajdujemy. Niezwykle bogata oferta producentów oraz dystrybutorów balustrad szklanych, jaka dostępna jest na naszym krajowym rynku sprawia, że każdy, bez względu na swoje potrzeby, oczekiwania, możliwości finansowe czy na swój gust, z pewnością znajdzie taką balustradę szklaną, która będzie jak najdoskonalej dopasowana i dostosowana do indywidualnych wymagań i wizji. Jeżeliby jednakże, jakimś cudem, nie udało się Państwu znaleźć tak ściśle realizującej Państwa potrzeby szklanej balustrady, bez problemu można ją wykonać na specjalne zamówienie. Firmy i przedsiębiorstwa z tej branży oferują osobom korzystającym ze swoich usług wykonywanie specjalnych, nawet całkowicie nietypowych i oryginalnych zamówień. Dzięki temu każdy może mieć dokładnie taką balustradę, jaka mu się zamarzyła, bez względu na to, jak śmiała jest to wizja i jak bardzo nieprawdopodobne kształty przybierze ostateczny projekt. Balustrada wykonana ze szkła to doskonałe rozwiązanie dla osób, które chcą rozjaśnić zbyt ciemną przestrzeń albo optycznie powiększyć dane pomieszczenie. Przedrukowano z artelis.pl numer seryjny:51b4a47a-0a20-405e-9821-24255bef4303

Pintball - zabawa nie tylko dla dużych chłopców.

Paintball - zabawa nie tylko dla dużych chłopców Autor:karol.sternau Paintball to gra, która większości ludzi kojarzy się z żelatynowymi kulkami z farbą i strzelaniem. Mało kto wie, że ma swoje źródła  w urządzeniach do znakowania drzew i bydła (lata 50. XX wieku). Pierwsze rozrywkowe wykorzystanie kulek z farbą datuje się na rok 1981. Od tego czasu paintball przeżył sporo przeobrażeń i zmian, by stać się w końcu uznanym sposobem na odreagowywanie stresów całego tygodnia. Takie bezkrwawe wojny są wg mnie alternatywą na spędzenie sobotniego popołudnia, firmowej imprezy czy nawet wieczoru kawalerskiego. Oczywiście, jeśli ktoś preferuje shopping i "kanaping", może spokojnie odpuścić sobie ten rodzaj rozrywki. Pofarbowani zawodnicy nie polują na super okazje w centrach handlowych, a na swobodę zabawy w lesie. Łowy z farbą nie generują tłoku, ścisku i agresji, co jak pokazały liczne wyprzedaże, bywa ciężkie do osiągnięcia podczas szału zakupowych okazji. Nie da się co prawda wyeliminować paintballowych siniaków czy otarć, niemniej pozytywna adrenalina wyzwalana podczas meczu rekompensuje nam wszelkie dolegliwości. Powszechnie krąży opinia, że jest to sport dla mężczyzn. Nic bardziej mylnego. Kobiety też próbują swoich sił i stają ramię w ramię ze zmaskulinizowanym otoczeniem. Co ciekawe, u wielu kobiet strach przed postrzałem mija po pierwszej grze i wyzwala w nich instynkty zmieniające je w zaciekłe wojowniczki. I to jest właśnie piękno tej dyscypliny sportowej. Inna sprawa, że mnogość scenariuszy, jakie oferują nam rozgrywki paintballowe, jest zaskakująca. Standardowym i podstawowym trybem rozgrywki jest „deathmatch”, w którym drużyny eliminują się do momentu, w którym stan osobowy jednej z nich osiągnie poziom „0”. Drugim popularnym scenariuszem jest walka o flagę lub poszukiwania flagi. Zadaniem każdej z drużyn jest zdobycie flagi i dostarczenie jej na własne tyły. Zadanie bywa trudne na polach otwartych z małą ilością zarośli (a szybko biegający mają pole do popisu). Jednak gdy dwa powyższe sposoby się znudzą, można popuścić wodze fantazji i stworzyć scenariusz ochrony VIP-a, konwoju, odbicia zakładników i wiele innych. Tutaj wszystko zależy od fantazji prowadzących. Dużo osób mylnie uważa, że jest to bardzo droga zabawa. Generalnie na początek warto sprawdzić, czy w okolicy nie ma jakiejś ekipy grającej regularnie w paintball i oferującej sprzęt do wynajęcia. W ramach tzw. „rentala” otrzymamy maskę, mundur, marker i 500 kul (zabawa bezcenna), które spokojnie starczą nam na kilka godzin zabawy. Całość wyniesie nas 75-80 PLN. Nie warto kupować od razu swojego sprzętu, bo gdy gra nam się nie spodoba, możemy zostać z drogim sprzętem, który będzie rdzewiał w garażu. Spośród całego wyposażenia najważniejszym elementem obok markera do strzelania jest maska, której pod żadnym pozorem nie można ściągać na polu gry. Kulka z żelatyny nie wygląda groźnie, ale trafienie w oko może okazać się bardzo niebezpieczne i skończyć się wizytą w szpitalu (nie wspominając o straconym oku). Cała reszta obrażeń powstałych podczas gry zazwyczaj schodzi po jakimś czasie. Należy zwrócić uwagę, czy organizatorzy przeprowadzają szkolenie BHP przed rozpoczęciem gry. Większość znanych mi grup każdorazowo tłumaczy nowym adeptom sztuki farbowania zasady bezpiecznego korzystania ze sprzętu tak, by nikomu krzywda się nie stała. Oprócz noszenia maski należy wystrzegać się chodzenia po dachach, niestabilnych murach, strzelania z trzech metrów w plecy (lepiej podejść i powiedzieć „dostałeś”, efekt będzie ten sam). Nie mniej ważna od sprzętu jest miejscówka i sceneria, w jakiej rozgrywają się nasze małe wojny. Tu do wyboru mamy sztuczne scenerie plastikowych pól do gry i naturalne chaszcze usłane ruinami ludzkich domostw, hoteli i innych budynków. Osobiście preferuje walki leśno-ruinowe, gdyż są one genialnym sprawdzianem nie tylko dla kondycji, ale i dla wzroku. W Polsce działa wiele grup paintballowych i w każdym większym mieście działa jakaś drużyna mniej lub bardziej profesjonalna. Ostatnimi czasy zauważyłem wzrost zainteresowania paintballem w Łodzi. Działa tutaj kilka drużyn, które mają nieodpartą ochotę pofarbować wroga. I myślę, że warto spędzić popołudnie biegając po lasach i zaroślach ze znajomymi - wokół miast znajdzie się zawsze jakieś zapuszczone miejsce idealne do tego rodzaju sportu. Na koniec pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ten sport znajdzie uznanie przede wszystkim wśród wielkomiejskiej młodzieży (ale i nie tylko) i zmęczonych pracą ludzi. Przedrukowano z artelis.pl numer seryjny:51b4a3c1-a82c-4b6e-8757-24275bef4303

niedziela, 2 czerwca 2013

Które lody są najlepsze?

A A A (fot. shiner, www.sxc.hu, lic. CC) Zamiast prawdziwego mleka - woda. W najlepszym wypadku sproszkowane mleko. Aż 3/4 rocznej sprzedaży lodów przypada na okres od czerwca do końca sierpnia. Sprawdziliśmy, które warto kupić. - Dobre lody powinny być zrobione tylko z czterech składników: prawdziwego mleka, śmietany, jajek oraz cukru. Ewentualnie można dodać stabilizator roślinny lub glukozę. Nie należy jednak mylić tego ostatniego składnika z syropem glukozowo-fruktozowym - mówi WP.PL Andrzej Starowicz, właściciel jednej z najsłynniejszych cukierni i lodziarni w Krakowie. Jak dodaje, dziś większość producentów lodów wytwarza je ze składników w proszku. A to psuje smak. Potwierdza to nasz test porównawczy. Przejrzeliśmy etykiety lodów w dużych opakowaniach - tzw. familijnych. Wybraliśmy te najpopularniejsze oraz trzy marki własne: Biedronki, Lidla oraz Tesco. Jakie są wyniki? Prawdziwe lody robi tylko amerykańska firma Haagen-Dazs. Reszta producentów stosuje różnego rodzaju dodatki. Lody od Haagen-Dazs zawierają wprawdzie tylko śmietanę, mleko, cukier oraz jajka, ale kosztują fortunę. Półlitrowe opakowanie to aż 25 zł, czyli kilkukrotnie więcej niż u innych producentów. Jeśli Haagen-Dazs to lody dla bogaczy, to na polską kieszeń dobre lody chciał robić Zbigniew Grycan. Skład jego lodów waniliowych zaczyna się od śmietany kremówki. Później jest woda, cukier oraz odtłuczone mleko w proszku. W ten sposób Grycan wyraźnie wyróżnia się na rynku. Większość sprawdzonych przez nas lodów w znacznej mierze składa się z odtworzonego odtłuszczonego mleka. To de facto koncentrat. Powstaje poprzez odparowanie wody z mleka i wytworzeniu proszku. Dzięki temu zmniejsza się koszty transportu i magazynowania mleka oraz wydłuża jego trwałość. By zrobić lody, do takiego proszku mlecznego dodaje się tylko wodę. Tylko lider rynku lodów w Polsce - Algida - podaje, jaką część ich produktów stanowi odtworzone mleko - 66 proc. W pozostałych przypadkach na opakowaniach nie ma takich informacji. Kiepsko na tym tle wypadają lody z Biedronki. Marka własna dyskontu o nazwie Bellcanto składa się głównie z wody. Dopiero drugim składnikiem jest śmietanka kremowa. Co ważne, w lodach z Biedronki znajdują się prawdziwe jajka. W większości innych produktów stosuje się tylko emulgatory. Niemal wszyscy producenci lodów dodają syropu glukozowo-fruktozowego. To tańszy i gorszy jakościowo zamiennik cukru. Poza tym standardem są mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych.W uproszczeniu można powiedzieć, że to tańsza śmietana. Standardem są też stabilizatory, które zagęszczają lody i utrzymują ich konsystencję. Zazwyczaj w lodach używa się naturalnych składników: mączki chleba świętojańskiego (E410), gumy guar (E412) oraz karagenu wytwarzanego z morskich wodorostów (E407). Które lody są więc najlepsze? Decyzję pozostawiamy konsumentom. Warto pamiętać, że statystyczny Polak rocznie zjada około 4 litrów lodów. Według danych AC Nielsen w sezonie liczonym od czerwca 2011 roku do końca maja 2012 roku kupiliśmy blisko 136 tys. ton lodów, wydając na nie ponad 1,3 mld zł. Ich sprzedaż ma stale rosnąć. Zdaniem ekspertów w 2015 roku wydamy na lody w sumie 2 mld zł. Będzie w ten sposób "gonić" Europę. Średnie spożycie w Unii Europejskiej to bowiem 7 litrów, a rekordziści z Finlandii zjadają lodów aż dwa razy więcej.

Renault Twin`Run: wyścigowy maluch.

A A A fot. zdjęcie producenta Grand Prix Monako było dla Renault okazją na zaprezentowanie swojego najnowszego konceptu. Model nazwany Twin'Run swoim nadwoziem zapowiada nowe Twingo, ale pod karoserią kryje samochód wyścigowy. Renault Captur 0.9 tCe Intens Energy: śladami Twingo Opel Adam Rally R2: krewki mieszczuch Francuska marka ma w swojej historii takie modele jak Renault 5 Turbo i Clio V6 - miejskie auta, w których silnik był montowany centralnie w miejscu tylnej kanapy. Te ekstremalne hot-hatche są dzisiaj kultowymi modelami i to właśnie do nich nawiązuje Twin'Run. Małe auto otrzymało jednostkę V6 o pojemności 3,5 l, która została umieszczona zaraz przed tylną osią. Takie rozwiązanie pozwoliło uzyskać rozkład masy w stosunku 43 proc. z przodu i 57 proc. z tyłu. Silnik modelu Twin'Run dostarcza 320 KM przy 6800 obr./min i 380 Nm przy 4850 obr./min. W połączeniu z 6-biegową sekwencyjna skrzynią, pozwala to na osiągnięcie 100 km/h w 4,5 s i maksymalnej prędkości 250 km/h. Samochód został również wyposażony w sportowe zawieszenie, szperę i mocne hamulce. Równie ważna jest niewielka masa modelu Twin'Run. Nadwozie wykonano wykorzystując włókno szklane i węglowe, dzięki czemu samochód waży tylko 950 kg. < > Stylistycznie Twin'Run jest zapowiedzią nowego Twingo, ale otrzymał też kilka ciekawych dodatków. Wloty powietrza po bokach nadwozia i duży spoiler to elementy niezbędne w tym modelu. Oprócz nich Twin'Run wyróżnia się 18-calowymi felgami i czterema dodatkowymi kwadratowymi światłami nawiązującymi do rajdowego R5 Turbo. sj, moto.wp.pl

Skoda Superb.

Superb nigdy nie zdobył na Starym Kontynencie tak dużej popularności jak Volkswagen Passat, choć miał ku temu wszelkie predyspozycje. Był przestronny, sowicie wyposażony i napędzany sprawdzonymi jednostkami napędowymi z koncernu VAG. Statusu bestsellera jednak nie osiągnął, więc Czesi zdecydowali się na delikatny lifting nadwozia i wnętrza. Zmiany okazały się korzystne zwłaszcza dla limuzyny, która odstraszała wielu potencjalnych nabywców niezbyt ciekawie wystylizowanym tyłem. Odświeżony przedstawiciel segmentu D na dniach zawita do polskich salonów, natomiast zamówienia można już składać. Najbardziej widoczne zmiany dostrzeżemy na zewnątrz pojazdu. Zarówno w kombi jak i liftbacku modernizacji poddano cały pas przedni modyfikując grill, kształt reflektorów, wyprofilowanie zderzaka, a także umiejscowienie świateł halogenowych. Na masce pojawił się też nowy znaczek będący wyróżnikiem czeskiej marki od momentu wprowadzenia trzeciej generacji Octavii. Wielu przeciwników poprzedniej edycji Superba w wersji liftback, zarzucało stylistom brak polotu przy zaprojektowaniu tylnej części pojazdu. Model po liftingu doczekał się innych kloszy z LED-owym oświetleniem i większej czcionki informującej o nazwie samochodu.

Pielęgnacja konia.

Pielęgnacja konia Autor:BorowaGFX Nie zaleca się czyszczenia konia w jego boksie, gdyż kurz opada na ściółkę i może spowodować reakcję alergiczną. Czynność tą lepiej przeprowadzić więc w dowolnym miejscu poza boksem.   Aby zabiegi pielęgnacyjne przebiegały prawidłowo i sprawnie należy pamiętać o wszystkich niezbędnych akcesoriach do pielęgnacji konia, takich jak: 1.                  Szczotka z twardym włosiem Doskonałe „narzędzie” do usunięcia wierzchniej warstwy kurzu i piasku. Konia należy czyścić zaczynając od lewej strony, od szyi do zada. Następnie należy analogicznie wyczyścić prawą stronę. Szczególną uwagę zwrócić należy na nogi i brzuch, gdyż w tych miejscach znajduje się zazwyczaj najwięcej błota i brudu. 2.                  Plastikowe, gumowe lub metalowe zgrzebło Po oczyszczeniu sierści konia z pierwszej warstwy zanieczyszczeń należy przejść do dokładniejszego sposobu na usuwanie brudu z użyciem zgrzebła. Zgrzebło należy dobierać starannie w zależności od części ciała, która będzie czyszczona. Metalowe zgrzebła, chociaż najdokładniejsze, nie nadają się do czyszczenia wrażliwych okolic, gdyż mogą doprowadzić do urazów. Zgrzebła metalowego należy więc używać do usuwania zaklejek z dużych powierzchni. Tutaj jednak także należy zachować dużą ostrożność i z wyczuciem dociskać zgrzebło do ciała konia, pamiętając o kolistych ruchach. Podczas używania zgrzebła należy obserwować reakcje konia na prowadzone zabiegi i w przypadku zaobserwowania reakcji bólowych zmienić zgrzebło na gumowe plastikowe. Plastikowe zgrzebło doskonale sprawdza się w wielu sytuacjach, np. do czesania po jeździe lub czesania końskiej grzywy. 3.                  Szczotka z miękkim włosiem Użycie miękkiego włosia sprawia, że sierść konia błyszczy. Najlepszą metodą używania szczotki z miękkim włosiem jest czesanie konia pod włos, a następnie z włosem małych fragmentów ciała. Miękkiej szczotki można również użyć do czyszczenia końskiego łba. Jeżeli Twój koń boi się szczotki, polecamy zaopatrzenie się w szczotkę miniaturową, którą zmieści się w dłoni lub nawet w niej schowa. Obawy konia powinny zniknąć. 4.                  Kopystka lub szczotkokopystka Czyszczenie kopyt konia należy również rozpocząć od jego lewej strony. Stań przy przedniej nodze, ustaw się w kierunku zadu. Następnie połóż dłoń lewej ręki na łopatce i wolnym, zdecydowanym ruchem skieruj ją na dół w kierunku nogi. Na komendę „noga” koń powinien podnieść nogę. Teraz należy przejść do właściwej czynności jaką jest czyszczenie kopyta. Uważać trzeba na strzałkę, która znajduje się w „wypustce” pośrodku kopyta. To bardzo czułe miejsce, którego nie można dotknąć metalową częścią kopystki. Do czyszczenia tego newralgicznego punktu używa się „szczotkowej” części kopystki. 5.                  Grzebień do grzywy Kolejnym punktem zabiegów pielęgnacyjnych konia jest rozczesanie grzywy. Jeżeli kołtuny nie pozwalają na użycie grzebienia, czesanie najlepiej rozpocząć przy pomocy palców. Do rozczesania grzywy może także posłużyć plastikowe zgrzebło. 6.                  Szczotka do ogona Ostatnio często spotyka się szczotki uniwersalne, służące jednocześnie do czesania ogona i grzywy. Podobnie jak w przypadku grzebienia do grzywy w przypadku dużych kołtunów warto najpierw rozczesać ogon za pomocą palców dłoni. Wcześniej należy jednak pozbyć się zbędnych ciał w końskim ogonie (np. słomy). 7.                  Gąbka Po wykonaniu powyższych czynności pielęgnacyjnych należy umyć chrapy, okolice oczu i głowę wilgotną gąbką. Nie należy zapominać o narządach płciowych konia oraz odbycie. Na te części ciała powinno się oczywiście przeznaczyć inną gąbkę. 8.                  Szmatka lub ręcznik Ostatnią czynnością jest przetarcie całego konia za pomocą szmatki lub ręcznika. Tego typu akcesoria jeździeckie są dostępne w większości sklepów jeździeckich. Nie należy zapominać o pielęgnacji konia bezpośrednio po jeździe. Mokre miejsca na ciele konia można przetrzeć wiechciem lub okryć zwierze derką do wyschnięcia. Bardzo ważne jest jednak, aby pamiętać o sprawdzeniu stanu końskich kopyt po jeździe. Ewentualne wbite elementy należy niezwłocznie usunąć za pomocą kopystki.  Przedstawiona pielęgnacja powinna być codziennym nawykiem każdego właściciela konia. Szeroko pojęta dbałość o ulubieńca nie ogranicza się rzecz jasna tylko do codziennej pielęgnacji, ale również kąpieli, do których stosuje się specjalne szampony. Zalecana jest kąpiel w letniej wodzie, aby uniknąć przeziębień. Jeżeli warunki atmosferyczne są sprzyjające, można wysuszyć konia po kąpieli wystawiając na chwilę na działanie promieni słonecznych. Nie należy z tym jednak przesadzać, gdyż kąpiel ma na celu między innymi odświeżenie skóry konia, a przetrzymanie na słońcu mogło by doprowadzić do powtórnego przegrzania. Na wypadek niepogody należy osuszyć sierść konia za pomocą ściągaczki do wody i potu oraz ręcznika. Szczególną uwagę poświęcić należy kopytom konia. Kopyta koni bez podków powinny być rozczyszczone przez specjalistę podkuwacza co ok. 5 tygodni. Jest to zabieg usuwania narośli na podeszwie i strzałce kopytowej. Konie podkuwane powinny przekuwane również co 5 tygodni. Dbanie o dobrą kondycję końskich kopyt zapobiega ich deformacjom oraz często spotykanym procesom gnilnym w strzałce powodowanym przez tkwiące tam ciała obce oraz kontakt z wilgocią. Reasumując treść zawartą w tym artykule należy jednoznacznie stwierdzić, że zasady codziennej pielęgnacji są fundamentalną wiedzą dla jeźdźca i mają ogromne znaczenie dla konia. Przedrukowano z artelis.pl numer seryjny:51ab22d0-674c-4aa1-b926-44025bef4303

Bagaż podręczny - sposób na tanie latanie samolotem.

Bagaż podręczny - sposób na tanie latanie samolotem Autor:Piotr Rawski Czym jest bagaż podręczny? Bagaż podręczny, czasem zwany również kabinowym, to taki, który zabieramy wraz z sobą do kabiny samolotu. Umieszcza się go pod siedzeniem lub na specjalnie przeznaczonych do tego celu półkach. Bagaż podręczny w teorii powinien zawierać przedmioty przydatne podczas lotu (np. książki, czasopisma, odtwarzacz muzyki itp.). W praktyce z powodzeniem spakujemy do niego wszystko to, czego potrzebowalibyśmy w czasie około tygodniowej podróży. Ma to niebagatelne znaczenie przede wszystkim dla pasażerów tzw. tanich linii lotniczych, które nie oferują dużego bagażu rejestrowanego (umieszczanego w luku bagażowym) w cenie biletu lotniczego - trzeba za niego dodatkowo zapłacić bądź też wyruszyć w podróż z samym jedynie bagażem podręcznym, który jest bezpłatny. Wymiary i waga bagażu podręcznego Każdy pasażer może wnieść na pokład samolotu jedną sztukę bagażu podręcznego. Jego dozwolone wymiary i waga zależą od linii lotniczych, którymi podróżujemy. Niemniej jednak, wartości te są podobne dla wszystkich przewoźników i wynoszą mniej więcej 25 x 45 x 55 cm oraz 6-10 kilogramów (aczkolwiek często spotykany jest brak limitu wagowego - obowiązuje zasada zdrowego rozsądku). Konkretne wytyczne znajdziemy w regulaminach na stronach internetowych poszczególnych linii lotniczych. Czego nie wolno przewozić w bagażu podręcznym? Jako że bagaż podręczny przewożony jest w kabinie samolotu wraz z podróżującymi pasażerami, podlega on pewnym ograniczeniom, jeśli chodzi o zawartość. Nie przewieziemy w nim m.in. przedmiotów niebezpiecznych (np. ostro zakończonych, takich jak noże, pilniczki czy nożyczki). Restrykcjom podlegają również płyny (do których zaliczają się nie tylko substancje w stanie ciekłym, ale także i półpłynnym oraz gazowym – m.in. kremy, szminki, tusze do rzęs, areozole itd.), które co prawda można wziąć na pokład samolotu, ale tylko w niewielkiej ilości (w sumie maksymalnie 1 litr płynów)  i w specjalnym pojemniku (w 100-militrowych buteleczkach włożonych do litrowej plastikowej, zamykanej torby). Mimo pewnych ograniczeń i utrudnień, jakie wynikają z lotu z samym jedynie bagażem podręcznym, warto spróbować tego sposobu podróżowania. Pozwala on bowiem zracjonalizować listę zabieranych przedmiotów, a przede wszystkim sporo zaoszczędzić. Przedrukowano z artelis.pl numer seryjny:51ab2170-7488-4262-bbc5-375c5bef4303